literature

Sapphire Beam - Stara Ksiega, czesc 1

Deviation Actions

SapphireBeam's avatar
By
Published:
145 Views

Literature Text

Czuła się zmęczona, mimo że położyła się dość wcześnie i obudziła się dość późno. Najchętniej nie wychodziłaby w ogóle z łóżka, ale zamiast tego po prostu nie otwierała oczu i liczyła na to, że za chwilę znowu zaśnie. Nigdzie się jej nie śpieszyło, nie znała i nie zajmowała się w sumie niczym. Zwykle „pomagała” komuś obserwując co robi, ale nie natrafiła jeszcze na coś na tyle ciekawego, żeby sama mogła się tym zająć. Talentu swojego też nie znała, nie chodziło wcale o jego brak i brak znaczka, wprost przeciwnie, miała znaczek: błękitny szafir, ale ani ona, ani nikt inny nie miał pojęcia co on oznacza. Nie znała swojego talentu właśnie dlatego, że jej pamięć ograniczała się do około miesiąca, a jej najstarsze wspomnienie to obudzenie się w starym, zniszczonym domu z raną na głowie, w którym ukrywała się do czasu aż ktoś przyszedł do niej i zaprowadził ją do szpitala.
Poza „pomaganiem” innym i nie robieniem praktycznie niczego, jedyne czym się zajmowała to czytanie książek na temat magii, którą starała się opanować, bo jak jej pewien jednorożec powiedział: „Każdy jednorożec powinien znać przynajmniej telekinezę.”. Nawet z telekinezą było u niej krucho, najczęściej przedmioty po kilku sekundach kończyły na podłodze, nawet jeśli nikt jej w tym nie przeszkadzał. Chciała nauczyć się magii, ale książki, które dostała były nudne i nie było w nich dużo na temat samej magii, tylko jakaś dziwna teoria, która według niej nie miała jakiegokolwiek zastosowania w praktyce. W końcu doszło do tego, że książka stała się ostatnią opcją, zaraz przed pójściem spać.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Śpisz jeszcze?
- Nie. - Odpowiedziała nie otwierając oczu.
- Jak jesteś głodna to chodź na dół, przygotowałam ci jedzenie.
Otworzyła oczy, po chwili patrzenia w drewniany sufit ostrożnie wstała i wyszła z pokoju. Stanęła przed schodami i popatrzyła na nie z góry. Nie lubiła chodzić po schodach z powodu skręconego nadgarstka. Gdy obudziła się w starym domu to jedna z pierwszych czynności jaką zrobiła było pośliźniecie się na schodach i skręcenie go, mimo że stało się to miesiąc temu to do teraz nie była w stanie wykonać bardziej skomplikowanej czynności niż chodzenie bez bólu temu towarzyszącemu, włącznie z przyśpieszeniem kroku i przejściem długiej drogi, a już w szczególności nienawidziła schodzić po schodach. W sumie znalazła sposób na zejście na dół zjeżdżając po balustradzie, ale dostała zakaz schodzenia w ten sposób po tym jak spadła, ale na szczęście została złapana w locie zanim przywaliła w twardą, drewnianą podłogę. Chcąc nie chcąc zeszła z bólem więc po schodach.
Weszła do kuchni, zobaczyła siedzącą przy stole pomarańczową klacz z blond grzywą spiętą w koński ogon. Była to ta sama klacz, która znalazła ją w domu z rozbitą głową. Klacz zajmowała się nią, nie rozumiała do końca dlaczego ona to dla niej robi, ale nie miała innego wyjścia, nie licząc spania pod gołym niebem i radzenia sobie samej. W sumie pasowało jej to, bo poza noclegiem przygotowywała jej również jedzenie.
- Przygotowałam ci jedzenie. - Odezwała się klacz, na talerzu leżącym na stole leżało kilka pokrojonych w ćwiartki jabłek. Jabłka były praktycznie jedynym składnikiem jej diety, próbowała kilku innych dań, deserów i przekąsek, ale w sumie najbardziej smakowały jej same jabłka. Nie było z nimi prawie żadnego problemu, bo tak się złożyło, że klacz, która się nią zajmowała miała własny sad, w którym rosły głównie jabłka. Jedyną przeszkodą przed opychaniem się jabłkami było zerwanie go z drzewa, bo sama nie była w stanie dosięgnąć jabłka wiszącego tak wysoko na gałęzi, za pomocą telekinezy była w stanie poruszać jabłko, ale nie była w stanie go zerwać, a te które spadły z drzewa za bardzo już nie nadawały się do jedzenia.
Usiadła przy stole i zaczęła jeść kawałki jabłka. W sumie nie musiała jeść pokrojonych, ale przez skręcony nadgarstek miała z tym małe problemy i nie chodziło tu o samo trzymanie jabłka, ale operowanie nim w miarę jedzenia było bolesne.
- Dzisiaj powinna przyjść farba i będe malowała twój dom, chcesz pomóc? - Blond włosa klacz miała na myśli dom w którym ją znalazł. Nie była to jej jednak pierwsza utrata pamięci. Kilka tygodni wcześniej została znaleziona dokładnie przez tą samą klacz w lesie, wtedy również straciła pamięć, również przez uderzenie w głowę i wtedy również zaoferowała, że zajmie się nią. Zajmował się nią również psychiatra w związku z utratą pamięci i kilkoma innymi problemami które „zdarzają po utracie pamięci i powinny same przejść po czasie”, stwierdził on, że jest już dorosła mimo swojego młodego wyglądu i dla swojego dobra powinna mieć swój własny dom, żeby się usamodzielnić. Kawałek poza miastem stał stary, od kilku lat opuszczony dom. Okazało się, że jego właściciel opuścił dom, nie ma zamiaru wracać i jak chce to może w nim zamieszkać. Blond klacz miała „pomóc” jej mniej-więcej wyremontować dom.
- Yhym. - Odpowiedziała z ustami pełnymi jabłek. - Hmm? - Spytała patrząc na butelkę wykonaną z ciemnego szkła.
- To? - Pokazała na butelkę. - Znalazłam kilka butelek z cydrem jak szukałam pędzli, chcesz troche?
- Yhym.
- Będziesz jadła tabletke przeciwbólową? - Po urazie głowy miała dość częste jej bóle i dlatego dostała specjalne tabletki od bólu głowy.
- Y-y. - Odmruknęła z pełnymi ustami kręcąc przecząco głową.
- To chyba nic sie nie stanie. - Wstała, podeszła do drewnianego kredensu, wyciągnęła z niego drewniany kubeczek, nalała do niego zawartość butelki i podała jej.
Chwyciła kubeczek obydwoma kopytkami i przyjrzała się zawartości, był to jasno żółty płyn z bąbelkami. Powąchała go, pachniał jabłkami i czymś jeszcze, czymś czego zapach kojarzyła, ale nie była w stanie sobie przypomnieć co to dokładnie jest za zapach. Spróbowała go, było to kwaśne, ale smakowało.
- Smakuje?
- Yhym. - Odpowiedziała nie odrywając ust od kubeczka.
- Idę na chwilę do miasta, a potem przyjde do sadu, jak chcesz to poczekaj tam na mnie. Do zobaczenia! - Wstała i wyszła.
Pierwszy raz piła coś takiego, wcześnie dostawała do picia tylko albo zwykłą wodę, albo sok. Czuła tu coś co znała, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd to zna. Dopiła zawartość kubeczka i poczuła niedosyt. Na stole ciągle stała otwarta butelka, nie zastanawiając się za długo sięgnęła po nią i wiedząc jak skończy się próba przelania zawartości do kubka, napiła się prosto z butelki. Dopiła na jeden łyk to co zostało i odłożyła butelkę na stół.
Nigdzie jak zwykle jej się nie śpieszyło, postanowiła więc posiedzieć chwile zanim pójdzie do sadu. Rozłożyła się wygodnie na krześle, po chwili poczuła lekkie zawroty głowy. Przypomniała sobie jednak o tabletkach które miała brać codziennie. Leniwie podniosła się z krzesła i lekko chwiejnym krokiem podeszła do apteczki. Na jej dolnej półce, w jej zasięgu stały leki, wzięła dwie tabletki. Pierwsza z nich miała jej pomóc odzyskać pamięć, nie odczuwała jednak żeby działała w jakikolwiek sposób, ale tak czy inaczej brała ją codziennie. Nie miała pojęcia od czego była druga tabletka, ale również miała ją brać, więc ją brała. Rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś do zapicia ich. Jedyne co zauważyła to stojąca, a w zasadzie leżąca na stole pusta butelka i pusty drawniany kubeczek. Otworzyła szafkę licząc na znalezienie czegokolwiek do zapicia, zobaczyła kilka butelek wyglądających jak ta z której piła przed chwilą. Nie zastanawiając się wyciągnęła jedną z nich i po chwili szarpania udało jej się wyciągnąć zębami korek. Powąchała zawartość – było to dokładnie to samo po przed chwilą piła. Połknęła obydwie tabletki i zapiła z gwinta zawartością butelki.
Pierwsza część opowiadania, które piszę od jakiegoś czasu. Miałem wrzucić całe jak będzie gotowe, ale stwierdziłem, że lepiej będzie wrzucać po kawałku.

Część 2: fav.me/dacqejd
Część 3: fav.me/dacz7fu
Część 4: fav.me/dafhwka
Część 5: fav.me/dag82pt
Część 6: fav.me/dahunly
© 2016 - 2024 SapphireBeam
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In